Rak piersi - historia jakich wiele

person Dodane przez: Marzena Tarnopolska list w: Amazonki dn.: comment Komentarz: 0 favorite Odsłon: 194
Rak piersi - historia jakich wiele

Zdążyć przed rakiem. Często słyszymy słowa "badaj się". Tylko czy zdajemy sobie sprawę jaką wagę mają te słowa? Poznajcie historię Agaty....

Agata – zanim przyszła diagnoza rak piersi

Agata to kobieta po 60-tce. Niedawno przeszła na emeryturę. Jej życie w końcu ma zwolnić. 7 lat temu przeszła nowotwór złośliwy wargi. Jednak skończyło się tylko na jego wycięciu. Strach powoli odszedł i o chorobie przypominają już tylko wizyty w poradni onkologicznej.

W trakcie mycia wyczuwa guzek w prawej piersi. Nie dramatyzuje, w końcu miała już włókniaki i torbiele. Niemniej jednak umawia się na mammografie. Na wyniki czeka wyjątkowo długo. Po ponad miesiącu słyszy, że w badaniu nie wyszło nic złego.

Jednak guzek nadal jest i wydaje się Agacie, że coraz większy. Postanawia się umówić na USG. Niestety w gabinecie, w którym robi zawsze badanie, jest urlop, więc musi zaczekać dwa tyg. Lekarka, która zna Agatę, nie daje żadnych wątpliwości – rak złośliwy BIRADS -5. Konieczna będzie szybka, dalsza diagnostyka. Słowa lekarki „tu będzie liczył się każdy dzień” brzmią cały czas w głowie.

Mam raka piersi i co dalej?

Agata jest w szoku. Próbuje dodzwonić się do znanej już poradni onkologicznej. W bezradności dzwoni do córki. Następnego dnia Agata jest na prywatnej wizycie u znajomego onkologa. Kilka dni później jest na mammografi z kontrastem i biopsji. Po 3 tygodniach przychodzą wyniki. Guz złośliwy, który dość szybko rośnie. Jednak jego parametry dają dobre rokowania. Lekarz proponuje zabieg oszczędzający pierś.

Jest 20 grudnia. Agata zawsze wtedy jest w świątecznym biegu, dziś jednak zatrzymuje się w szpitalnej sali. Dzień później zabieg. Po rozmowie z lekarzem decyduje się na całkowitą mastektomię. Dzwoni do rodziny, że raczej święta spędzi w szpitalu.

Po zabiegu wszystko goi się na tyle dobrze, że dzień przed Wigilią jest w domu. Obolała, zmęczona, ale w domu. Po świętach ściąganie chłonki. Jedzie sama z mężem bez orszaku, bo to tylko wizyta w pokoju zabiegowym. Jednak niespodziewanie okazuje się, że są wyniki :histpata”. W wyciętym wartowniku znaleziono mikro przerzut. Konieczny będzie kolejny zabieg usunięcia wszystkich węzłów z prawej strony.

Znów przychodzi załamanie, bo przecież mastektomia miała załatwić sprawę. Jednak ze wsparciem rodziny i dzięki duszy wojowniczki dźwiga się psychicznie. Miesiąc później węzły zostają usunięte, a proces gojenia po raz drugi rozpoczyna swój bieg.

Później jest znów chaos, bo nagle znów ktoś chce ją wepchać w dalszą ciężką terapię, której przecież miało nie być. Na konsylium ktoś wmawia, że tylko wartownik został wycięty. Oczekiwanie na konsultację z lekarzem, który przecież będzie wiedział, co wyciął trwa wieczność Przychodzi złość, że w kartotece jest taki bałagan. Lekarze patrzą jak na wariata.

Agata znów się dźwiga i decyduje się na kolejne konsultacje. Chce mieć pewność, że to w końcu się skończy. Chce trafić pod skrzydła kogoś, kto pomoże i wskaże dobrą drogę.

Rak piersi to nie wyrok pod warunkiem, że….

Jak się kończy historia Agaty? Jest na hormonoterapii. Żyje. Mimo codziennych ćwiczeń, które mają pozwolić uniknąć obrzęku limfatycznego. Mimo tego, że prawa ręka już zawsze musi być oszczędzana, uczy się żyć na nowo. W końcu ma wnuki, które kocha.

Mamy nadzieje, że jej historia onkologiczna to już przeszłość.

Dlaczego o niej piszemy? Zadaj sobie pytanie, jaki byłby finał, gdyby Agata nie poszła na mammografię, a następnie na USG?

Agata dała sobie szansę. Daj sobie i ty. Badaj się. 

Komentarzy

Brak komentarzy

Zostaw swój komentarz

Niedziela Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Czerwiec Lipiec Sierpień Wrzesień Październik Listopad Grudzień